Sztuka nie musi być bezwzględna i bezkompromisowa żeby nazwać ją tym mianem. Nie musi przekraczać granic naszej wrażliwości i moralności. Może być transparentna żeby zostać zauważona. Taka właśnie jest sztuka koreańskiej artystki Yu Jinyoung. Jej osobliwe rzeźby w niewymuszony sposób wywołują nieopisane poczucie niepokoju i zmuszają do refleksji. W pierwszym momencie zdefiniowałam prace Yu Jinyoung jako karykaturalne i komiksowe figurki wyrwane niczym z historii opowiedzianej przez Mangę. W charakterystycznym dla Mangi zarysie przezroczystego ciała widziałam również odzwierciedlenie żywych lalek, do których społeczeństwo Japonii chce się upodobnić. Natomiast im dłużej się przyglądałam tej sztuce, tym mocniej zaczynałam rozumieć jej przekaz i dostrzegać w tych “duchach” niewidzialne żywe ludzkie ciała.
Rzeźby Yu Jinyoung z pogranicza lalek opowiadają historię, której nie widać – niosą historię ludzi, których nie widać. Pozbawione cielesności i osobowości w swoich maskach skrywają ból, smutek, poczucie osamotnienia i izolacji. Nadawanie cech ożywionych bezbarwnym posągom zwieńczonym pragmatyczną białą maską ma zachęcić do przemyśleń na temat człowieczeństwa i naszej tożsamości. Wydawałoby się, że bezbarwna skorupa ludzkich ciał nie jest wystarczającym środkiem wyrazu, żeby ożywić „nieożywione”. A jednak, przejmują cechy ludzkie w sposób bardziej przerysowany i czytelny niż mogłoby się nam wydawać.
W bardzo jednoznaczny sposób ukazują naszą mentalność – mentalność czasów, z których się narodziły. Przy pomocy pozbawionego ciała ukazują nasze lęki i obawy, problemy, z którymi się borykamy – nasze osamotnienie wśród ludzi, brak zrozumienia i pustkę, która nas otacza w tłumie. Przypominają milczący krzyk, który ma nam przypomnieć, że pozbawienie widocznego ciała nie wystarczy, żeby pozbawić nas tożsamości “naszego ja”.